aaa4 |
Wysłany: Wto 12:08, 25 Lip 2017 Temat postu: |
|
Ludek Wilzynskiej Doliny zaczynal gadac, ze z jakichs powodow Babunia Jagodka osobliwie sprzyja nowemu plebanowi. Posadzenie owo okrutnie Kaniuka bolalo.
Ale najgorsze byly koszmary, co go nieledwie kazdej nocy nawiedzaly, cisnac i gniotac niby mlynski kamien. Oprocz tamtej pierwszej nocy nigdy nie udalo mu sie zmory przydybac, ale pomnial slepia gorejace niby piekielne wegliki i glos niski, chropawy, jak szepcze mu do ucha plugawe zaklecia. Odurzony sennym majakiem czul, jak don podchodzi, dotyka powoli, ostroznie, laskocze oddechem w gardlo i szyje. A, co przerazalo go najbardziej, we snie jej dotyk nie byl mu niemilym. I kusilo go, aby przygarnac mocniej owa miekka, delikatna obecnosc, ktora pochylala sie nad nim kazdej nocy.
Budzil sie ze switem, z pierwszym pianiem wioskowych kurow i widzial na poduszkach zgnieciony odcisk jej ciala, wciaz cieply i zapraszajacy. Rozgladal sie po izbie, wysprzatanej i jasnej od porannego slonca, co wpadalo przez uchylone okiennice, choc pamietal bardzo dobrze, ze zamykal je na skobel przede zmierzchem. I chwytal go jakis zal dojmujacy za wlasna slabosc i sklonnosc ku mocy nieczystej. Z wolna zaczynal sie tez zastanawiac, czy ojciec opat nie przecenil aby jego swiatobliwosci i czy nie powinien wrocic do klasztoru, gdzie dzwiek swietych dzwonow i modly pospolne mnichow oczyszcza go i wyzwola spod omamienia.
Az razu jednego ocknal sie Kaniuk w izbie posrebrzonej miesiecznym swiatlem i w pelnej krasie ujrzal swa przesladowczynie. Mara siedziala na kufrze z noga zalozona na noge, zalotnie odslaniajac rabek jedwabnej ponczochy. Wijace sie, kruczoczarne wlosy upiela pojedynczym srebrnym grzebieniem i luzno puscila na plecach, usta ukarminowala paskudnie, rzesy ani chybi podkrecila i weglikiem pomalowala, a jej slepia skrzyly sie i polyskiwaly przesmiewczo. Suknie z czerwonej kitajki miala na gorsie przybrana falbanka i tak wycieta, ze Kaniuk, ktory czegos podobnego nie ogladal nawet na obrazach ze swietymi, co poskramiaja poganskie ladacznice, az pokrasnial ze wzburzenia. Zmora niezawodnie dostrzegla jego spojrzenie, bo usmiechnela sie z rozbawieniem i oblizala wargi ostrym jezyczkiem. Tego bylo juz za wiele.
-Idz precz, maro przekleta! - krzyknal, czyniac znak odstraszajacy zle. - W imie Cion Cerena wzywam cie, odstap, silo nieczysta!
-Co wy tak wszyscy z ta czystoscia? - Zmora skrzywila sie nieznacznie, lecz w zaden sposob nie okazala strachu czy zawstydzenia. - Myja sie mnisi najtezej na rok cztery razy, a i to jak slonko mocniej przypiecze, ale drzec sie o czystosci to zawdy pierwsi. A nie wstyd tak obcym przyganiac, he? A czy ja sie pytam, czemu deszczowka na kapiel tak sie wara w beczce zastala, ze sie w niej zaby polegly?
Kaniuk na podobna bezczelnosc zaniemowil ze szczetem. Zreszta i tak nie bardzo by wiedzial, co dalej gadac. W przypowiesciach sukkuby pierzchaly co sil, kiedy tylko mnich ocknal sie i wezwal swietego imienia, nie byl wiec przygotowany na dluzsza konwersacje.
-No, nie gapcie sie na mnie niby bazyliszek. - Sukkub wzruszyl ramionami. - Toz was nie zezre i w capa nie zaklne. Rozmowic sie z wami przyszlam. Tak po sasiedzku, wedle obyczaju.
Kaniuk poprawil sie lepiej na poduszkach, usilujac przybrac godniejsza poze. Co nie bylo latwe, zwazywszy ze zmora przypatrywala mu sie nader nieoglednie.
-Wyscie tutejsza niewiasta? - zapytal ostroznie. - Wybaczciez, |
|